Czy
można być samotnym nawet, gdy wokoło otacza nas tłum ludzi?
Czy każdy
człowiek jest samotną wyspą? A może wręcz przeciwnie – każdy ma swoją drugą
połówkę, która może być niezauważona obok nas lub ukrywa się gdzieś na drugim
końcu świata?
Czy
każdy może kochać? A może miłość to nie stan, lecz umiejętność – albo się ją
potrafi czuć albo nie?
Dlaczego
ludzie tak bardzo się od siebie różnią pod względem uczuć? Czemu jeden, gdy
został skrzywdzony potrafi z uśmiechem wstać, otrzepać spodnie i wzruszyć
ramionami, kolejny zamknąć się w sobie, a jeszcze inny udawać, że wszystko jest
w porządku, gdy wewnątrz cierpienie rozrywa go na kawałki?
Czy raz straciwszy
zaufanie jesteśmy w stanie obdarzyć nim kogoś innego? A może dziura zostanie w
nas na zawsze, jak po brakującym narządzie, bez którego można żyć, ale nie pełnią siebie?
Dlaczego
dookoła jest tyle nienawiści, a ludzie są nią przepełnieni krzywdząc przy tym innych?
Czemu świat jest tak niesprawiedliwy? Dlaczego jedni mają wszystko, a inni nie mogą odnaleźć swojego powołania, talentu, cokolwiek, są ludźmi przegranymi? No tak - "nie ma ludzi przegranych czy bezużytecznych". Ale skoro "każdy jest wyjątkowy" to znaczy, że nikt nie jest? Bo czym na przykład jestem taka jedna ja, wobec miliardów ludzi na całym świecie? Brak mnie czy Ciebie nie zrobiłby żadnej różnicy. Jesteśmy jak pojedyncza kropla w oceanie.
Czyli przemyślenia z dupy strony. Chcę coś napisać. Stworzyć historię, przedstawić tyle uczuć jakie potrafią przepełniać na pozór zwykłego człowieka. Chcę umieć robić to tak, jak kiedyś. Ale nie potrafię. Po prostu nie umiem, kurwa mać. Idę liczyć matmę.
James Arthur - Impossible
Uwielbiam Twoje notki..
OdpowiedzUsuńWspaniałe. Brak mi słów. Zmobilizowałaś mnie do napisania dzisiaj następnego rozdziału. Dziękuje ;)
OdpowiedzUsuń